niedziela, 27 lutego 2011

Giorgio Gaber, O bella ciao - wersja: Małe panienki z małych miasteczek

Do śpiewania na melodię:





W małych miasteczkach, na swych usteczkach
małe panienki malują palety barw
a mali chłopcy nie są im obcy
miłość dojrzewa niby larw.

W środku miasteczek, zamiast wycieczek
stoją samotni mężczyźni bez żadnych szans
małe panienki swoje sukienki
noszą dla chłopców z butem glans.

W miasteczkach małych, wśród domków białych
swoich piwonii pilnują staruszki, co
dawno straciły mężów przemiłych,
których wabiły spódnicą.

W małych miasteczkach, na swych usteczkach
małe panienki malują uśmiechy, bo
oddają młode swoją urodę
za ich marzenie, biały dom.

czwartek, 24 lutego 2011

Lili Marlene, Lied eines jungen Wachtpostens - wersja pół-pobożna: O łuskaniu kłosów w szabat

Do śpiewania na melodię:



Szli apostołowie w szabat pośród zbóż,
a że byli głodni, rwali kłosy, cóż.
Wszyściutcy faryzeusze wraz
dziwili się, co to za czas?
Bezbożny w szkodę wlazł!

- Brak szacunku wobec wszystkich świętych praw,
to twoi uczniowie Jezusie, niech to szlag!
Lecz mina kapłanom zrzedła, gdy
wstał Jezus i nakazał, by
wspomnieli Dawida czyn.

Dawid mianowicie, kiedy głodny był
wpadł raz do świątyni, wcale nie na tył,
z ołtarza chleb pożarł, jakiś dar.
Gdy zjadł – to zwiał, nie czekał kar,
od winy tej nie zmarł.

- Wy faryzeusze też robicie dziś,
taką macie pracę, dajcie spokój im,
i też, na dobicie, powiem wam,
że jestem sam szabatu Pan,
możecie skoczyć nam!

O Tomku, co chciał być dorosły

Tam na śniegu, obok domku
został piękny ślad – po Tomku.
Anioł skrzydła miał olbrzymie,
a pod nimi cztery linie.

Na tych liniach, żeby było
równo, ładnie, nie pochyło,
Tomek chciał napisać słowa,
że ten anioł – to jest sowa.

Kłopot mały się pojawił,
kiedy Tomek tak się bawił:
- Jak mam zostać polskim wieszczem,
gdy pisać nie umiem jeszcze?

Sowa, mądre to ptaszysko,
po ptasiemu spisze wszystko.
Anioł też jest mądry pewnie –
myślał mały Tomek gniewnie –

Tylko ja nie umiem liter?
Nie wiem jak się pisze wicher,
albo anioł, albo sowa.
Przecież mądra jest ma głowa!

Chciałby Tomek już do szkoły,
w szkole byłby znów wesoły.
Chciałby Tomek już się uczyć,
ale każą mu się włóczyć.

Każą mu się bawić autem,
a on chciałby zostać skautem.
Wcale nie jest małym chłopcem,
bycie małym jest mu obce!

Wkrótce urósł, był już starszy,
siedział w szkole, czoło marszczył,
uczył pilnie się dzień cały,
bo już przecież nie był mały.

I pomyślał kiedyś smętnie
bycie małym – było piękne,
miast uczonym być dorosłym
trzeba było zostać osłem!

autostradą

na sześćdziesiątym drugim kilometrze
zmarzniętej autostrady
kos w głowie oznajmił swoje zdanie
że Kostusia
co z kosem powiązana nie jest
rodzinnie czy przyjacielsko
ani nawet więzami wrogości
czeka na krańcu drogi
banał dotknął twarz barierkę
ostatni raz
asfalt nieba

ciemniej

im ciemniej pod powiekami
puściej w naczyniu
jałowiej w ustach
tym więcej błysków
anegdot mielonych jęzorem
zębami miażdżonych na melasę

Syzyf z bogami Olimpu
spór ognisty pod górę
toczy toczy toczy
jak pióro lekki
w górę
rurę
sznurem
ruchoma jednoosobowa loża prześmiewcza

im ciemniej pod powiekami
tym więcej w wierszach śmiechu
cały worek słów
a cisza kwiczy

sterani depresją

weterani depresji
suniemy o pół kroku przed siebie
przed resztę
nad ziemią

duszą macamy po omacku
noc
kamienie na ścieżce
śliskie stopy
duszno duszy

miażdżymy na gałęziach
szadź prozaku
ciemne życie
kurwa mać

***

w przeciągu przed pociągiem
zanim powietrze wessie skok
zanim stracę głowę krzyknę
na pohybel miłości
(nie zdążę że kocham)

***

zła muzyka sączyła się rurkami wprost
do mózgu zgubionego

powstawaniu z kałuży towarzyszył
dźwięk ciszy krzyczącej
głośniej głośniej
pragnęło jego serce krzykliwe
cisza była nieustępliwie sucha

wytrawiała wilgoć duszy

wywoływanie ducha
ze smutnego ciała

śmierć czy życie
oboje jedno
w ciele było życie
w duszy śmierć

***

myślałam że samogwałt jest gwałtem na sobie
wyłącznie kiedy jest bólem
bez przyjemności i pamięci

myślałam że wiem co mówię
weteranka depresji

kiedy mimika zwiotczała
grawitacja dopadła kąciki ust
szłam ulicą zabieloną
miażdżąc sól zmarzniętymi obcasami
łapiąc za wzrok przechodniów
i wiarą w wolę podnosząc w górę wargę
(normalni mówią o tym zabiegu uśmiech)
tym razem samogwałt nie samograj
byłam pewna

potrącony przez samochód kot
leżał na poboczu i mruczał

po ilu miarach bólu
zaczyna się rozkosz?

Epitafium na poetkę

Tutaj leży literatka
przepisała całe latka
w Księdze Życia była kleksem
nie wiedziała co to leksem

czwartek, 10 lutego 2011

Zabawa


Pies, kaczuszka oraz kotek
nieśli sobie wełny motek.
Planowali dziś zabawę:
motek wełny wziąć na trawę.

Pies z wełenki zrobił piłkę
i podrzucał ją co chwilkę.
Kot wełenkę zaraz splątał.
Kto to teraz będzie sprzątał?

A kaczuszka w motka środku
piszczy: Hej! Uważaj kotku!
Zaraz będę w błotku cała!
- I tak nocka ich zastała.

Jak Emilka chciała wilka


- Czemu, drogi panie wilku
nie chcesz bawić się z Emilką?
-Bo ja jestem zwierzem dzikim,
więc ja się nie bawię z nikim!

Wilki i inne zwierzęta,
co żyją w leśnych ostępach,
uciekają od człowieka,
więc nie warto na nie czekać!

Lepszy piesek zamiast wilka
i oswoisz go – to chwilka!
Zaraz mocno cię polubi,
z nim się nigdzie nie zagubisz.

Będziesz się nim opiekować –
- nie musisz wilka żałować.
I Emilka nasza mała
odtąd pieska mieć zachciała.

Julka i kotek


Śliczny kotek białobrzuchy
lubił skakać na poduchy.
Całą nockę Julka mała
za tym kotkiem przepłakała.

- Mamo, Julka chce mieć kotka,
z kotkiem jest zabawa słodka.
Kotka można głaskać czule,
kotek by pokochał Julę!

Kotek by rozśmieszał Julkę,
gdyby mu rzucała kulkę
lub kulisty wełny motek.
- Będziesz grzeczna – będzie kotek!

Kto to?


Kto wychyla z norki nosek?
Ktoś, kto lubi spijać rosę?
Może jakiś mały ptaszek?
Może w gości ktoś tu zaszedł?

Może kotek nos wystawia?
Może palec pcha Oktawia?
Może nóżki to motyle?
Czy ujrzymy to za chwilę?

Nosek z dziurki jak perełka,
a za noskiem oczko zerka.
Myszka mała wyskoczyła,
która w ścianie dziurkę ryła.

Patrzy w koło głodna myszka,
a tu serek! – Już go ściska!
Nic ta myszka się nie bała –
i to już bajeczka cała.

Bajeczka o Radku – niejadku


Wiecie, kto tam się ukrywa?
Chłopczyk Radek się nazywa.
Chowa się przed mamą stale,
żeby jeść nie musiał wcale.

Ciągle coś tłumaczy mamie,
dobrze chociaż, że nie kłamie.
Zamiast zjeść omletu z jajek
chce usłyszeć kilka bajek.

Żeby chociaż chleba skubnął.
- Mamo, mamo, gryźć mi trudno!
Mógłby też zjeść obiad cały.
- Mamo, jestem jeszcze mały!

Mama prosi: Zjedz coś, Radek!
Ale z Radka był niejadek,
kiedy chciał zjeść, nawet mało,
ciągle coś się nie składało.

- Zanim usnę, zjem kolację. –
No a później usnął smacznie.
Może zje coś, bo już rano?
- Teraz zjem kolację, mamo!

- Synku, pomyliłeś porę,
kolację się je wieczorem.
Teraz zrobię ci śniadanie.
Dobrze, Radziu? Wymyśl danie.

Chociaż mama miała rację,
Radek chciał tylko kolację!
Gdy przyszła pora obiadu –
po Radku nie było śladu!

Że wymówki były stale
mały Radek nie jadł wcale.
Jak to wszystko się skończyło?
Chłopca połowę ubyło!

Był cieniutki jak przecinek
i miał bardzo smutną minę.
Nie chciał chodzić na spacerek,
nie chciał uczyć się literek.

Nie chciał strzelać więcej z procy,
nie chciał nie spać późno w nocy.
- Nie chcę nawet – w końcu rzecze –
w telewizji mych bajeczek!

Mama strasznie się martwiła,
nie była jak zawsze miła,
często w ukryciu płakała,
bardzo się o synka bała!

Wtedy Radek postanowił,
że nie będzie już tak robił,
że znów zacznie jeść śniadanie,
po co smutno ma być mamie?

Cały zjadał też obiadek,
bardzo grzeczny stał się Radek.
I kolację nawet zjadał,
tatuś wszystkim opowiadał!

Coś się nagle stało z Radkiem,
że już przestał być niejadkiem.
Mama znów się uśmiechała,
Radek rósł – i bajka cała!